Szkoła Podstawowa im. Josepha Conrada Korzeniowskiego STO
ul. Edukacji 11 a
43-100 Tychy
Ósmoklasiści są już po egzaminie z języka polskiego. Jutro sprawdzą swoją wiedzę z matematyki. O przygotowania do egzaminu, wymagania egzaminacyjne i samopoczucie uczniów zapytaliśmy Agnieszkę Kapelę, nauczycielkę matematyki ze Szkoły Podstawowej im. Josepha Conrada Korzeniowskiego STO w Tychach.

Agnieszka Kapela, nauczycielka matematyki w Szkole Podstawowej STO w Tychach
Kto stresował się bardziej – tegoroczni ósmoklasiści czy ich koleżanki i koledzy, którzy podchodzili do egzaminu przed rokiem?
Agnieszka Kapela: Przed rokiem uczniowie mieli nadzieję, że nowa rzeczywistość jest przejściowa i że za chwilę wrócą do szkoły. Zdalne nauczanie było dla nich nowym doświadczeniem. Byli pierwsi, nikt przed nimi nie był w takiej sytuacji, więc to naturalne, że towarzyszyły im obawy. Na stres związany z wyborem szkoły nałożył się ten wynikający z nietypowych okoliczności, w których podchodzili do egzaminów.
Tegoroczni ósmoklasiści są mniej zestresowani, w większości przyzwyczaili się do nauki zdalnej. Nie oznacza to oczywiście, że stresu w ogóle nie ma. Z naszej ankiety wynika, że są uczniowie, którzy mają duże obawy przed egzaminem, ale wielu z nich czuje się również bardzo dobrze przygotowanych i nie mają poczucia, że pandemia odbiła się negatywnie na ich umiejętnościach.
Na pewno wszyscy doceniają to, że w tym trudnym dla wszystkich czasie są właśnie tutaj – w szkole społecznej, gdzie możliwości w zdobyciu wiedzy na pewno były większe.
Trudno jest zdalnie przygotować ucznia do egzaminu?
Na pewno jest inaczej. Ja lubię podejść do ucznia, pokazać mu, co zrobił dobrze, co powinien poprawić. W klasie uczniowie pracują samodzielnie; kiedy czegoś nie potrafią, to podchodzą i pytają. Cały czas jest ruch.
Podczas zajęć zdalnych nie wiem, czy dziecko jest wpatrzone w zadanie, które wyświetlam, czy w coś innego. Dlatego kontakt bezpośredni jest znacznie lepszy.
Z drugiej strony, jeżeli ktoś naprawdę chciał się uczyć, to także podczas nauki zdalnej miał duże możliwości, żeby opanować materiał.
Technologie się przydały?
Oczywiście. Zdaję sobie sprawę, że w czasie nauki w domu łatwiej się rozproszyć, dlatego każda lekcja była przygotowana na wirtualnej tablicy i po zajęciach uczniowie mieli do tych materiałów stały dostęp. To coś, z czego nie mogli korzystać wcześniej.
Teoretycznie zatem obciążenia dla uczniów nie musiały być większe niż przed pandemią i dzieci mogły opanować materiał z matematyki na dobrym poziomie – pod warunkiem jednak, że miały motywację. A z motywacją i samodyscypliną bywało różnie.
Jeśli uczeń odsyłał mi zadania rozwiązane samodzielnie, to dzięki informacji zwrotnej mógł się wiele nauczyć. Jeśli jednak szukał dróg na skróty, to wprawdzie dostał lepszą ocenę, ale nie opanował materiału.
Oceny stanowiły pokusę?
Dzieci zwracają dużą uwagę na oceny. Jeśli są lepsze niż podczas nauki stacjonarnej, wydaje im się, że wszystko jest w porządku. Rodzice z kolei mają obawy, że to co znajdą w dzienniku nie odzwierciedla wiedzy dzieci i czasami są to obawy uzasadnione.
Do pewnego stopnia rozumiem podejście uczniów – walczą o oceny, bo mają one znaczenie przy okazji rekrutacji. Jednak podczas egzaminu znaczenie będzie miała tylko realna wiedza.
W tym roku zmienił się zakres wiedzy wymaganej na egzaminie. Uczniowie się cieszą?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo każdy ma trudność z czymś innym. Niektórzy cieszą się, że np. będzie mniej materiału z zakresu stereometrii. Inni z kolei bardzo dobrze radzą sobie z tym działem i są zawiedzeni.
Nie zmienia to faktu, że na lekcjach uczyliśmy się wszystkiego, bez względu na to, czy pojawi się na egzaminie. W przyszłości na pewno ta wiedza może zaprocentować.
Uczniowie na pewno odliczają już godziny do egzaminu. Co chciałaby im Pani przekazać w tej ostatniej chwili?
Mają ogromną wiedzę i wierzę w to, że po przeczytaniu każdego zadania na egzaminie będą chcieli krzyknąć: „Rozumiem to!”. I tego im życzę z całego serca.